5 czerwca 2016

Rozdział 1

James nie pamiętał, aby kiedykolwiek dzień 1 września przywitał go ulewnym deszczem, szarym niebem i porywistym wiatrem. Lało od samego rana, zmieniając Londyn w mokrą, zamazaną plamę, która, mimo wszelkich przeciwności, wciąż żyła własnym życiem.
Stał na dworcu z kapturem naciągniętym na głowę, czując jak krople zimnego deszczu spływają po jego twarzy i wkradają się pod szczelnie zapiętą kurtkę. Patrzył na matkę, która ściskała po kolei wszystkie swoje dzieci, najdłużej trzymając w ramionach rudowłosą czternastolatkę.
Jego młodszy brat, Albus, stał tuż koło niego, co i rusz poprawiając ciężką torbę na ramieniu, która, jak przypuszczał James, wypchana była po brzegi podręcznikami. Nie umiał powiedzieć, po kim chłopak odziedziczył taki pęd do nauki. Owszem, zarówno ich matka, jak i ojciec, byli zdolnymi czarodziejami, którzy odegrali wielką rolę w historii, jednak w czasach szkolnych żadne z nich nie rwało się raczej do książek i żmudnego ślęczenia nad podręcznikami.
James odwrócił znudzony wzrok od matki, która udzielała im swoich corocznych upomnień. Sunął spojrzeniem po tłumach ludzi w kolorowych kurtkach przeciwdeszczowych, nad którymi górowały parasole. Takiego dworca King's Cross jeszcze nigdy nie widział.
Jego wzrok zatrzymał się nagle, kiedy dostrzegł jej drobną, przygarbioną sylwetkę. Wyglądała, jakby kuląc się, starała się ukryć przed deszczem. Mokre, ciemne włosy kleiły się do jej twarzy, po której spływały strużki wody, mocząc cienką, materiałową kurtkę i biały sweter. Dziewczyna trzymała pod jedną pachą kota, równie przemoczonego, co jego właścicielka. Biedne zwierzę machało bezradnie łapkami w powietrzu, zapewne starając się wyrwać z silnego uścisku i uciec w jakieś suche miejsce. Drugą ręką dziewczyna ciągnęła za sobą swój kufer, wyposażony w małe, ale jakże przydatne kółeczka.
Przez krótką chwilę wahał się, czy do niej nie podbiec i nie pomóc jej w bezpiecznym dotarciu do pociągu, ale z zamyślenia wyrwał go głos matki, która niecierpliwie powtarzała jego imię.
- Tak...? - spojrzał na nią roztargniony.
Kiedy spojrzał znów w kierunku dziewczyny, nie było już po niej śladu.
- Obiecaj mi, że będziesz opiekował się Lily - powiedziała kobieta.
Ginny od lat nie mogła pogodzić się z faktem, że jej najmłodsza córeczka nie jest już dzieckiem i potrafi sama zadbać o tym, aby w szkole nie działa się jej krzywda. Lily odziedziczyła charakter po matce i niejednokrotnie pokazała, że wchodzenie jej w drogę może skończyć się niezbyt przyjemnie. Rodzice jednak wciąż widzieli w niej słodkiego szkraba i co roku wymuszali na Jamesie i Albusie obietnicę, że będą nad nią czuwać i nie spuszczą jej z oczu.
- Będę, mamo, jasne, że będę - westchnął tylko, wywołując jednak tym samym na ustach rodzicielki szeroki uśmiech.
- W takim razie uciekajcie do pociągu. I tak już przemokliście - powiedziała Ginny, nie mogąc się jednak powstrzymać przed złożeniem szybkiego całusa na policzku najstarszego ze swych pociech.
James mimowolnie się uśmiechnął, po czym złapał nie tylko swój kufer, ale również bagaż młodszej siostry i skierował się w stronę pociągu.

*

Wielka Sala, choć tak dobrze znana całej trójce rodzeństwa Potter i ich kuzynostwu, z roku na rok zdawała się być coraz piękniejsza i niezmiennie tego pierwszego dnia roku szkolnego zapierała dech w piersiach. Tego wieczoru wprawdzie niebo, a zatem również zaczarowany sufit, było ciemne i pełene kłębiących się, czarnych chmur, jednak nie odejmowało mu to w żaden sposób uroku.
James zajął swoje stałe miejsce i spojrzał na otwierające się drzwi, przez które wpadła do sali mała banda podekscytowanych pierwszaków, które profesor McGonagall, kobiecina w podeszłym już wieku, choć nadal budząca respekt wśród uczniów, starała się poskromić i nakłonić do tego, aby szli w parach i nie przepychali się łokciami.
Jego wzrok, jak zresztą wielu innych uczniów, przykuła dziewczyna, która szła na samym końcu. Była wyższa od reszty i już na pierwszy rzut oka widać było, że jest sporo starsza od rozochoconych pierwszaków. Jej ciemnobrązowe włosy nadal były nieco wilgotne i zakręcały się na końcach, a na sweter narzuconą miała szkolną szatę.
James nie mógł oderwać od niej oczu. To była dokładnie ta sama dziewczyna, którą obserwował rano na peronie. Szła z wysoko uniesioną głową, patrząc prosto przed siebie i nie rozglądając się na boki. A szkoda... wtedy na pewno postarałby się o to, aby go zobaczyła i nie mogła zapomnieć. W tej chwili był tylko jednym z wielu uczniów ubranych w szkolne szaty i niknął w tłumie, do czego nie był przyzwyczajony.
- Zaraz zaczniesz się ślinić - zauważyła nieco złośliwie Lily, która siedziała naprzeciwko brata i całkiem dobrze się bawiła, patrząc, jak jej ten wykręca głowę, aby nie spuścić tajemniczej brunetki z oczu.
- Zajmij się sobą, smarkulo - odparł krótko.
Przepychanki słowne Jamesa i Lily były dla nich codziennością i nieodłącznym elementem wspólnego spędzania czasu. Niemniej jednak bardzo się kochali i jedno za drugim zapewne skoczyłoby w ogień, gdyby było do tego zmuszone.
Rudowłosa dziewczynka wzruszyła więc tylko ramionami, widząc, że brat zbytnio zaaferowany jest nową uczennicą, aby poświęć jej choć odrobinę uwagi.
Ceremonia przydziału pierwszoklasistów minęła dość szybko, choć nie obyło się bez potknięć, śmiechów i gwizdów wśród dzieci, które wyglądały na zdenerwowane i niemal przerażone, gdy profesor McGonagall wkładała im Tiarę Przydziału na głowę. Dzieciaki rozbiegły się już do stołów domów, do których zostały przydzielone, a na środku sali została już tylko ona.
- I nasza nowa uczennica. Knight, Cecille - powiedziała nauczycielka nieco znużonym tonem.
Ciemnowłosa dziewczyna powoli podeszła i usiadła na stołku, a chwilę potem kobieta założyła jej na głowę Tiarę.
Cecille była bardzo zdenerwowana i musiała zacisnąć dłonie na krawędzi stołka, aby nikt przypadkiem nie dostrzegł, że drżą. Była naprawdę dobrą aktorką, a dzisiaj zdecydowała się odgrywać stoicki spokój i opanowanie, choć w środku cała aż się gotowała od nadmiaru emocji. W tej chwili miała natomiast wrażenie, że jeśli ta głupia czapka zaraz się nie odezwie, to ona wybuchnie i przestanie nad sobą panować.
- Tylko nie głupia, pannico - prychnął kapelusz, a dziewczyna skrzywiła się lekko, słysząc cienki, piskliwy głosik, który odbijał się nieprzyjemnym echem w jej głowie. - Charakterek masz iście ślizgoński, jednak inteligencja, odwaga, lojalność... Nie, nie, nie... Slytherin!
Uśmiechnęła się tylko lekko i, nie czekając na reakcję nauczycielki, sama zdjęła kapelusz z głowy i oddała go kobiecie, która pokręciła jedynie z dezaprobatą głową. Cecille dokładnie takiego przydziału się spodziewała. Właściwie... nie wyobrażała sobie, aby mogła trafić do jakiegokolwiek innego Domu.
Wśród wychowanków Domu Węża rozległy się gromkie oklaski, a ona wstała ze stołka i z wysoko uniesioną głową podeszła do odpowiedniego stołu.
James cały czas ją obserwował i nie mógł pogodzić się z faktem, że ona nawet na sekundę nie spojrzała w jego stronę.

*

Cecille siedziała w fotelu przy kominku w pokoju wspólnym Slytherinu. Większość uczniów już dawno pozbyła się szkolnych szat i teraz rozprawiała ze znajomymi o minionych wakacjach. Tylko ona siedziała sama, mile zaskoczona tym, że nie skakano wokół niej i nie zadręczano pytaniami. Nie cierpiała znajdować się w centrum zainteresowania, choć jeszcze parę godzin temu w Wielkiej Sali obserwujący ją uczniowie odnieśli zupełnie inne zdanie.
- Cecille Knight, tak...?
Usłyszała męski, nieco kpiący głos gdzieś nad swoją głową i odruchowo obejrzała się przez ramię. Widząc jedynie nieco pomiętą, białą koszulę i zielono-srebrny krawat, powiodła wzrokiem ku górze.
Tuż nad nią stał wysoki, szczupły blondyn. Nie ukrywał wcale tego, że bezczelnie się jej przygląda. Dopiero po chwili spojrzał jej w oczy, uśmiechając się kpiąco.
- Widzę, że wywarłam na tobie ogromne wrażenie, skoro wysiliłeś się do zapamiętania - odpowiedziała spokojnie, odwracając się do niego z powrotem plecami. - A ty to kto?
Postąpił dokładnie tak, jak przypuszczała. Okrążył ją i usiadł w fotelu, który stał naprzeciwko niej. Nachylił się w jej stronę i uśmiechnął nieco pobłażliwie, jakby miał do czynienia z małą dziewczynką.
- Twój nowy mentor i wzór do naśladowania, Scorpius Malfoy - odparł krótko blondyn, przekrzywiając lekko głowę i patrząc na nią wyzywająco.
Cecille zacmokała parę razy, chcąc dać mu do zrozumienia, że jego marne sztuczki na nią zupełnie nie działają, a jedynie ją bawią. I tak było w istocie. Zmrużyła nawet oczy niczym rozjuszona kotka.
- Jeszcze zobaczymy, kto tu kogo będzie naśladował, Malfoy - odparła krótko, nie mając zamiaru wdawać się z nim w dłuższe dyskusje. - A teraz wybacz, chłopcze, ale ,,twój wzór do naśladowania'' idzie się wyspać.
Podniosła się z fotela i poprawiła czarną, ołówkową spódnicę, którą miała na sobie.
Scorpius w tym czasie rozsiadał się wygodnie na fotelu. Odprowadził ją wzrokiem niemal do samych drzwi prowadzących do jej dormitorium. Spodobała mu się niemal od razu, a teraz w dodatku... czuł, że mimo wszystko znajdą wspólny język.
- Śnij o mnie, Knight! - zawołał tylko za nią.
Niestety, nie mógł już zobaczyć jej kpiącego uśmieszku.



Cześć i czołem! :) Zapraszam do komentowania, bo nic mi nie sprawia tyle przyjemności, co Wasze komentarze. Planowałam publikować rozdziały co tydzień, jednak zaczęłam pracę w systemie czterobrygadowym i to chyba nie wyjdzie. Rozdziały więc będą pojawiać się co dwa tygodnie, zawsze w niedzielę. Pozdrawiam gorąco, choć i tak upał nie do wytrzymania :)

11 komentarzy:

  1. Cześć ;) Jak obiecałam, tak przychodzę :D
    "jednak w czaszach szkolnych" - drobna literówka, niby błahostka, ale wiesz, chyba każdy chce doprowadzić swój tekst do perfekcji :)
    "Biedne zwierzę machało bezranie" - bezradnie, tak?

    "wchodzenie jej w drogę może skończyć się niezbyt przyzjemnie." - chodził o przyjemnie?

    "przez które wpadła do sali mała banda podekscytowanych pierwszaków, które profesor McGonagall, " - myślę, że zamiast "które" powinno być "którą", w końcu to banda

    "Jej ciemnobrązow włosy " - znowu błahostka, ale jednak :) Ciemnobrązowe.

    "że brat zbytnio zaaferowamny" - literówka.

    "Nie cierpiała znajdować się w centrum zaufania" - centrum zaufania? Na pewno? Nie powinno być to centrum zainteresowania?

    Rozdział nie był za długi, wiele nie wyjaśniał. Dowiedziałam się z niego, że w Cecilli Knight zauroczył się James i Scorpius oraz przyszła później do Hogwartu. Takie z niej ziółko? Nie wiem w sumie co napisać, bo...spodziewałam się czegoś innego. Jednak rozdzialik miał swój pewien urok, ale boję się troszkę, że Scorpius może być troszkę przerysowany ze względu na jego szyderczość, ironię i "badboyowość". Mam nadzieję, że taki nie będzie, może nie powinnam wnioskować tego z jednego rozdziału. Czekam na następny, będę tu wpadać!
    Uszanowanie,
    Truskawkowa Ameba.

    ___

    http://pewnaprzygodazjamesempotterem.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Matko i córko, ile literówek! Tak to już jest, gdy nie ma się porządnego programu do pisania i nic mi błędów nie podkreśla :( Następne rozdziały prześledzę chyba z lupą, zanim je opublikuję.
      Kolejne rozdziały na pewno będą dłuższe. Ten tutaj to tylko wprowadzenie i miał jedynie za zadanie zarysować sytuację. Obiecuję, że w kolejnych rozdziałach akcja się rozwinie :)
      Scorpius być może nieco przerysowany będzie, ale na własne życzenie, bo to pozer jakich mało i za wszelką cenę stara się, aby wszyscy go postrzegali jako ,,badboya''. Wszyscy wyjdzie w kolejnych rozdziałach.
      Dziękuję bardzo za wyłapanie tych nieszczęsnych literówek!
      Pozdrawiam
      Nox

      Usuń
  2. Spokojnie, nikt nie jest robotem do pisania, ja także popełniam wiele literówek i innych błędów :)
    W takim razie, czekam na kolejne rozdziały z niecierpliwością.
    Uszanowanko,
    Truskawkowa Ameba.

    OdpowiedzUsuń
  3. Cześć!
    Rozdział bardzo mi się spodobał, tak jak prolog. Już wiem, jak piszesz i że robisz to dobrze. Na razie nie jestem pewna, czy będę lubić Cecille. Wydaje się całkiem fajną osóbką, ale zobaczymy. Ja zazwyczaj nie przepadam za żeńskimi bohaterkami. :> Natomiast to jak wykreowałaś Jamesa bardzo mi się podoba, bo choć moim ulubionym Potterem jest Al, to Twojego Jamesa również polubiłam. :D Czekam na rozdział drugi! ;* Zapraszam też do mnie, gdzie pojawił się już rozdział pierwszy. Duuużo weny życzę! :>
    nadejdzie-czas.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miłe słowa, ale wiele jest jeszcze do dopracowania, a ten rozdział naprawdę niewiele pokazał. Następne będę bardziej obszerne i zdradzą dużo więcej :)
      Pozdrawiam
      Nox

      Usuń
  4. „Stał na dworcu z kapturem naciągniętym na głowę, czując jak krople zimnego deszczu spływając po jego twarzy, wkradając się pod szczelnie zapiętą kurtkę. Patrzył na matkę, która ściskała po kolei wszystkie swoje dzieci, najdłużej trzymając w ramionach rudowłosą czternastolatkę” — po pierwsze „spływają”, bez „c”. :) Po drugie konstruowanie zdań w kółko na podstawie imiesłowów przysłówkowych jest męczące w czytaniu.
    „James odwrócił znudzony wzrok od matki, która udzielała im swoich corocznych przestróg i upomnień” — tautologie nie są w cenie, przestroga=upomnienie, po co powtarzać?
    „Sunął spojrzeniem po tłumach ludzi w kolorowych kurtkach przeciwdeszczowych, nad którymi górowały parasole. Takiego dworca King's Cross jeszcze nigdy nie widział” — baaaardzo ładny fragment. Świetna obrazowość.
    „- Tak...? - spojrzał na nią roztargniony” — do zapisu myślnika (który rozpoczyna partię dialogową) w typografii stosujemy pauzę (—) bądź półpauzę (–). Ćwierćpauza (-) stosowana jest do zapisu dywizu lub łącznika.
    Kiedy spojrzał znów w kierunku dziewczyny, nie było już po niej śladu.
    „potrafi sama zadbać o tym” — „zadbać o to”
    „Tego wieczoru wprawdzie niebo, a zatem również zaczarowany sufit, był ciemny i pełen kłębiących się” — błąd podmiotu domyślnego (jest nim dalej mimo wtrącenia „niebo”, a nie „sufit”)
    „Była sporo wyższa od reszty i już na pierwszy rzut oka widać było, że jest sporo starsza” — powtórzenie „sporo”
    „która siedziała naprzeciwko brata i całkiem dobrze się bawiła, patrząc, jak jej brat wykręca głowę” — powtórzenie „brata” :)
    „Nie mniej jednak bardzo się kochali” — „niemniej”; poza tym to trochę sztampowo brzmi, taka klisza
    „Ceremonia przydziału pierwszoklasistów uwinęła się dość sprawnie” — jakaś personifikacja ceremonii? Tego chyba jeszcze w opkach nie było
    „rozbiegły się już do stołów domów” — niezgrabnie
    „cienki, piskliwy głosik” — eee? Cienki, piskliwy — Tiara Przydziału…?
    „Charakterek masz iście ślizgoński, jednak inteligencja, odwaga, lojalność... Nie, zdecydowanie charakterek przeważa” — to powtórzenie „charakterku” brzmi dość słabo, a i w ogóle samo to słowo w ustach Tiary… No raczej tego nie widzę
    „Tylko ona siedziała sama, mile zaskoczona tym, że nie skakano wokół niej i nie zadręczano pytaniami” — skoro wiedziała co nieco o Slytherinie, jak mogła w ogóle spodziewać się czegoś takiego? O.o
    „Postąpił dokładnie tak, jak przypuszczała. Okrążył ją i usiadł w fotelu, który stał niemal dokładnie” — powtórzenie „dokładnie”

    Oprócz tego powtórzę raz jeszcze: pracuj nad większą różnorodnością w konstrukcjach zdań.
    I… jej, wyszła Ci z Cecile taka Merysója… ;___; Aż żal, bo jednak piszesz fajnym językiem, tworzysz ciekawe porównania i ładnie obrazujesz sceny, motyw z Cecile idącą przez peron z kotem pod pachą — mój ulubiony. Ale poza tym?
    Przez przypadek główna bohaterka jest superkpiąca, superironiczna, generalnie no omg — pokona swoim cynizmem wszystkich. Jest zniewalająco piękna, zwraca na siebie uwagę wszystkich, wszyscy jej zazdroszczą i pragną, aby zwróciła na nich swoją uwagę (wtf, niemal się zapętliłam), dodatkowo jest wspaniałą aktorką i wszystko idzie po jej myśli. Ale to nie koniec! Bez żadnego wyjaśnienia wpada na ceremonię i dostaje się — oczywiście, jak to kliszowa badgirl — do Slytherinu (b przecież to najbardziej cool dom, bo przecież grzeczne dziewczynki idą do nieba, a niegrzeczne... cóż, tam gdzie chcą, a to jest takie fajne), gdzie w ramach jej przemyśleń oczywiście musi się pojawić, że ona oh, ah — tak naprawdę wcale nie lubi, gdy ludzie zwracają na nią uwagę, a te wszystkie żarłoczne spojrzenia chłopców są jej tak naprawdę nie na rękę… Taka fałszywa skromność. Oczywiście(!) jest też odporna na uroki Scorpa i oczywiście całkowicie pokonuje go w potyczce słownej, czym zaskarbia sobie jego sympatię i podziw. I teraz ona będzie go odrzucać, a on będzie o nią zabiegał — bo okazuje się jedyną, która jest w stanie go jakkolwiek zainteresować i mu się postawić… Nah, no nie! :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Żeby była jasność — ja nie mam niczego przeciwko kliszom, ale trzeba umieć się nimi posługiwać i przede wszystkim dozować je w odpowiednim tempie. Podane w taki sposób mnie bardzo zniechęcają, bo szczerze mówiąc nie znajduję w tym niczego ani nowego, ani ładnie podanego. Właściwie bliżej temu do odgrzewanego kotleta z lukrem niż do czegoś interesującego.
      Mówię to i mówię to w ten sposób, bo po języku, jakim operujesz, a także po sposobie ukazywania różnych scen widzę, że jesteś spostrzegawcza, raczej nie piszesz od wczoraj i bliżej Ci drugiej niż pierwszej dziesiątki. A, nawet sobie chyba coś przypomniałam, że pisałaś o maturach, chyba nawet zdanych, tu coś wspominasz o pracy, więc chyba jestem bliska trafienia. Tak więc oczekiwałabym trochę mniej kiczowatego i sztampowego podejścia i do bohaterów, i do samej historii w ogóle. Twoi bohaterowie zachowują się jak kopie ich rodziców tudzież dziadków, jakbyś zrobiła istne kopiuj—wklej z postaci Jamesa, Ginny i Dracona — zero oryginalności. Ja wiem, że pewne cechy człowiek dziedziczy, ale bez przesady. Trochę pracy nad wymyśleniem czegoś swojego i rozważenie, jakim modyfikacjom mógłby ulec ich charakter pod wpływem środowiska, czasów, w jakich się wychowują, a także wpływu znajomych i OBOJGA rodziców (tak, bo choćby taka Lily ma dwoje rodziców, tak więc opisywanie jej jako tylko sobowtór Ginny świadczy o jednowymiarowym myśleniu) nie zaszkodzi. Główna bohaterka, jak wspomniałam, to typowa Merysójka, a i scena romansów kroi nam się kliszowo: piękna główna bohaterka już pierwszego dnia zawraca w głowie dwóm największym ciastkom w szkole, synowi słynnego Pottera i Malfoya.
      Tu może zakończę, bo będę się jedynie w kółko powtarzać. Nie zrozum mnie źle, moim celem nie jest Cię zgnoić czy cokolwiek podobnego, staram się po prostu pokazać Ci, że osoba w Twoim wieku powinna się wykazać czymś więcej w pisaniu niż posługiwaniem się samymi szablonami w kiczowaty sposób. Językowo czy w kwestii poprawności, tak jak wspomniałam, wygląda to bardzo dobrze. Potrafisz też ładnie kreować i świat, i postaci, ale… Poświęć może chwilę dłużej na rozplanowanie i fabuły (nie tylko pod kątem kiedy co się będzie działo, ale czy na pewno musi to być niemalże to samo, co na stu miliardach innych opek — starsza od wszystkich (bo przecież niewygodnie pisać o 11-latce, gdzie wtedy wpleść romans?) badgirl trafia do mhrocznego domu węża, jest piękna i już pierwszego dnia zawraca w głowie dwóch ziomeczków, którzy pewnie są superwrogami, a wiemy, że ich tatusiowie byli na pewno :’)), i charakteru tych swoich bohaterów, bo po prostu się marnujesz.

      Usuń
  5. Nie zrozumiałabym źle, bo jestem otwarta na wszelką krytykę, o ile jest konstruktywna.
    Właśnie tego się obawiałam. Pierwszy rozdział pokazuje wszystkich w bardzo płytki i mało oryginalny sposób. Musze się przyznać, że na Malfoy'a jeszcze całkiem pomysłu nie mam, ale moim zdaniem kreacja i Cecille, i Jamesa bardzo ucierpiała w tym rozdziale. Kolejne powinny pokazać ich w nieco innym świetle.
    Szczerze jednak powiem, że nie miałam pojęcia, że Cecille wyszła na Merysójkę w tym rozdziale. Z pewnością jej do niej daleko, a już na pewno nie jest pięknością, o czym niedługo będzie mowa.
    Wezmę sobie jednak wszystkie Twoje uwagi do serca.
    Pozdrawiam
    Nox

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jasne, bo oczywiście różnica jest pomiędzy tym, jak Ty widzisz bohatera, a tym, jak udaje się go przedstawić. Na chwilę obecną - tak jak wspomniałaś - bohaterowie cierpią przez sposób, w jaki ich ukazałaś. I ja nie mówię, że pochylanie się nad bohaterką, która trafia do Hogwartu w wieku 15 lat i wtedy dopiero jest przydzielana, należy omijać szerokim łukiem, bo to już było pisane, ale chodzi też o oprawę tego pomysłu, o sposób wykonania. Na tle tego, że wyszła Ci niechcący Merysójka i tego, że kreujesz ją na badgirl, która już pierwszego dnia zawłada sercem i Jamesa, i Scorpa, czytając ten tekst, miałam w głowie ciągle znużone i lekko cyniczne "no tak, oczywiście, bo jakżeby inaczej". Co oczywiście da się spokojnie jeszcze odratować, tylko musisz się nad tym pochylić. :D
      Także no, powodzenia w pisaniu, mam nadzieję, że już w następnych rozdziałach uda Ci się Cecile pokazać jako bardziej ludzką babę. :D
      Co do pomysłu na Malfoya - jeśli masz problemy z jakąś kreacją, ja zawsze służę pomocą, wiadomo, że łatwiej wyłapać jakieś niuanse przy dwóch parach oczu i spojrzeniu z zewnątrz. :) Więc jakbyś potrzebowała rozmowy, skrob na gmailowy adres "sila.czerni". :)

      Usuń
  6. Hej, wpadłam tutaj o postanowiłam zostać. Zastanawia mnie, dlaczego szablon jest taki ponury, ale podoba mi się. Jeśli chodzi o prolog, był całkiem ciekawy, zastanawia mnie, co przeżyła dziewczyna, ale pozytywny odbiór trochę niszczyło mieszanie czasów.
    Jeśli zaś chodzi o początek - fajerwerków nie było, ale i tak mi się spodobało. Fajnie przedstawiłaś miłość w rodzinie Potterów i ich wzajemny stosunek do siebie. Już lubię relację między Lily a Jamesem.
    Widzę, że nowa uczennica już podbiła serce dwóm chłopakom. trochę przewidywalne, choć z drugiej strony coś pewnie w niej musi być. Widać, że ma nie byle jaki charaterek. Scoroius na pewno nie zrobi na niej wrażenia w tkai sposób. Szczerze na mnie też nie zrobił, bo nie lubię takich zagrań xD Za to James... James jest ogólnie spoko, choć też trochę denerwuje mnie, że już ot tak od razu uważa, że C. powinna na niego zwrócić uwagę i że sam się aż tak nią zauroczył. Lily słusznie mu powiedziała xD ale plus dla Pottera, że nie przeszkadza mu to, że została Ślizgonką. POdobał mi się opis Wielkiej Sali i aż mi smutno, ze był taki krótki. Mam nadzieję, że w przyszłośći będzie pojawaić się więcej opisów. Jesli chodzi o styl, zdarzają Ci się powtórzenia, np. "dziewczyny". Ogólnie czyta się dobrze, choć na razie aż tak dużo treści nie było. Czekam na dalszy ciąg i zapraszam na mój blog o młodym pokoleniu: niezaleznosc-hp.blogspot.com :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzień dobry!
      Szablon ponury, bo po prostu mam słabość do ciemnych barw. Mogę też zdradzić, że te odcienie odzwierciedlą późniejsze rozdziały i wtedy już nikt nie będzie miał wątpliwości, że tutaj pasują.
      Tak, tak, już wiem, że wyszło nieco przewidywalnie i nudno. Nie taki był mój zamiar i mam nadzieję, że następne rozdziały będę ciekawsze.
      A co do opisów... postaram się wstawiać ich więcej! :)
      Pozdrawiam
      Nox

      Usuń